Wiosna przyszła już na dobre. Wiele osób odświeża swoją garderobę, a do klubów fitness przychodzi coraz więcej klientek, które szykują swoją formę na lato. W solariach też ruch w interesie. Ryszard Rynkowski śpiewał, że dziewczyny lubią brąz, a słońce o tym wie i czule pieści je. Jednak czy ta relacja zawsze wychodzi nam na dobre? I w historii świata namieszały Coco Chanel i Pamela Anderson?
Bądź piękna i nie ma, że giniesz
Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nie było najstarszych górali, a światem rządzili Grecy i Rzymianie, to już wtedy obowiązywały kanony kobiecej urody. Nasze starożytne krewne pragnęły mieć jasną skórę, którą uważano za oznaką szlachetnego pochodzenia oraz wysokiej pozycji społecznej. Panie stosowały wybielające „maseczki” z ochry, kredy, a nawet odchodów krokodyla. Czasy się zmieniały, ale biała skóra pożądana była przez stulecia. Przez wieki kobiety chowały się za woalkami, zakładały długaśne rękawiczki, ale też niestety wpadały na niemądre (z perspektywy czasu) pomysły. Nakładały na ciało m.in. biel ołowianą i arszenik, które zapewniały bladą skórę, ale jednocześnie niszczyły narządy wewnętrzne, a nawet doprowadzały do śmierci.
Coco Chanel i Pamela Anderson maczały w tym palce
Rewolucja Coco Chanel
Po wielu, wielu latach „białe” odeszło do lamusa. Jak to się stało? Wszystko za sprawą projektantki mody, która zrewolucjonizowała damską modę. Francuzka lansowała dzianinowe ubrania o prostych krojach oraz minimalistyczne marynarki i krótkie sukienki. Dla kobiet zmęczonych gorsetami to było naprawdę coś. Jednak to nie wszystko.
W 1923 roku Coco Chanel podczas żeglugi jachtem nie zabezpieczyła skóry przed słońcem. W efekcie uzyskała złocistą opaleniznę, co nie umknęło uwadze fotoreporterów. Jak mogła zachować się tak lekkomyślnie? Szok, skandal i niedowierzanie. Gwiazda początkowo wzięła sobie słowa dziennikarzy do serca, ale później wbrew krytyce zaczęła promować brązowy odcień skóry. Niedługo potem na wybiegach gościły opalone modelki. Gwiazda szła za ciosem – kilka lat później wylansowała pierwszą linię kosmetyków do opalania. Jej przekaz był na tyle skuteczny, że opalenizna zaczęła kojarzyć się z młodością, pięknem, zdrowiem, relaksem i sukcesem. Dobra zmiana? 😉
Potem światło dzienne „ujrzało” pierwsze bikini, a w latach 70. powstało łóżko samoopalające. Dalej poszło gładko. Powszechne stało się „smażenie” na plaży, a “sztuczne słońce” miało coraz więcej zwolenników.
Słoneczny Patrol w akcji
Oglądaliście serial „Słoneczny patrol”? Amerykańska produkcja zrobiła furorę na całym świecie. Niekwestionowaną gwiazdą była aktorka Pamela Anderson. Blondwłosa piękność prezentowała swoje wdzięki w skąpym stroju kąpielowym, które dodatkowo podkreślała mocna opalenizna. Miliony osób zakochało się nie tylko w Pameli, ale też w brązowym odcieniu skóry. I to trwa do dziś?
Dziewczyny lubią brąz, bo…
Mimo, że mocna opalenizna najbardziej była modna w poprzedniej dekadzie (kobiece fora internetowe z tamtego okresu mówią same za siebie ;)), to nadal często jest w cenie, bo… brązowe ciało wygląda szczuplej, „apetyczniej”, mniej widać niedoskonałości, twarz wygląda nabiera wakacyjnego wyglądu. Podczas opalania uwalniają się endorfiny (hormony szczęścia). Promieniowanie UVB bierze też udział w wytwarzaniu witaminy D w skórze, której synteza jest niezbędna do prawidłowego funkcjonowania organizmu.
Niektóre osoby przekonują, że słońce zmniejsza trądzik. Tak, ale to chwilowa poprawa. Jest haczyk – ekspozycja na promieniowanie rozregulowuje pracę gruczołów łojowych, które po okresie „suszy” zaczynają pracować ze zdwojoną siłą, pojawiają się zaburzenia złuszczania naskórka. W efekcie skóra bardziej się błyszczy i występują zmiany trądzikowe.
Czekolada (biała) tańczy, tańczy, tańczy
Jestem kosmetologiem, więc ten temat szczególnie jest mi bliski. Mam też najjaśniejszą karnację z całej rodziny, a dodatkowo wiele znamion. Najbardziej jestem opalona po 10 dniach pielgrzymki. Nigdy nie wyglądam jak czekolada (chyba że biała ;-), ale dla mnie różnica w kolorze skóry jest duża, mimo że regularnie stosuję kremy z filtrami ochronnymi. Od kilku lat lubię swoją jasną skórę, ale w przeszłości miewałam szalone przygody z samoopalaczami.
Nie chodzę też na solarium. Dlaczego? Bo chcę mieć skórę w dobrej kondycji przez długie lata.
Miłe złego początki…
Niestety częste opalanie ma negatywny wpływ na kondycję i wygląd skóry. Szybciej pojawiają się liczne i głębokie zmarszczki, można zaobserwować utratę jędrności, wysuszenie, rumień. Wielokrotnie pojawiają się też przebarwienia.
Opalanie to jedna z głównych przyczyn zachorowania na raka skóry – czerniaka, który jest nowotworem złośliwym skóry. Może zająć skórę niezmienioną oraz uzłośliwić istniejące już zmiany skórne np. znamiona. Czerniak ma dużą skłonność do dawania przerzutów. Nieleczony powoduje śmierć. Jak go rozpoznać? Co powinno zwrócić naszą uwagę? Więcej przeczytacie o tym tutaj ¬ kliknij!
Włos jeży się na głowie
Blogerka Mag Murphy przez wiele lat intensywnie korzystała z naturalnych kąpieli słonecznych oraz solarium. Nie stosowała kremów z filtrami przeciwsłonecznymi, bo szybko chciała osiągnąć upragniony efekt. Opalenizna dodawała jej pewności siebie. Pewnego dnia zobaczyła na czole niewielkie plamy, które (na szczęście) ją zaniepokoiły. Poszła do dermatologa. Specjalista stwierdził u niej rogowacenie słoneczne. Jest to stan przednowotworowy, który może prowadzić do rozwoju raka. Blogerka musiała przejść terapię florouracylem. Kuracja nie należała do bezbolesnych, oj nie. Twarz Mag była bardzo czerwona, sucha i łuszcząca. Zresztą zobaczcie sami!
„Dzielę się tą historią, aby ludzie dowiedzieli się, jak wielkie zniszczenie skóry może przynieść słońce, jeśli nie używa się silnych filtrów. Przestrzegano mnie już dawno temu, ale ja byłam głucha i ślepa na to, co do mnie mówiono. Może mój problem sprawi, że jednak ktoś otworzy oczy i uwierzy, że ochrona przeciwsłoneczna jest naprawdę ważna” – ostrzega blogerka w mediach społecznościowych.
Białe jest piękne
Coraz więcej znanych kobiet unika opalania oraz systematycznie stosuje filtry przeciwsłoneczne, a z jasnej skóry czyni swój znak rozpoznawczy. Do „bladolicych” należą m.in. Dita Von Teese, Scarlett Johansson, Anne Hathaway, Nicole Kidman, Renee Zellweger, Agyness Deyn, Marcia Cross, Emmy Rossum, Liv Tyler oraz Keira Knightley.
Słońce? Tak, ale z głową
Nie namawiam, żebyśmy wrócili do woalek i zakładali rękawiczki do łokci. Jednak na kosmetyki z filtrami naprawdę możemy sobie pozwolić. Ja już mam nowy krem z filtrem. 🙂 A wy?
PS. Jeśli chcecie, żebym więcej napisała na temat opalania, ochrony przeciwsłonecznej oraz wyborze filtrów, dajcie znać w komentarzu. 🙂
Ojejku, dzięki za ostrzeżenie! Chyba sama powinnam podejść do opalania z większym umiarem…